-W samą pore! - zaśmiała się moja rodzicielka,podstawiając mi talerz pełen naleśników.
Bardzo jestem przywiązana do mojej mamy,może dlatego,że wychowywała mnie sama?Tata umarł na raka mózgu,gdy miałam pięć lat.Mama musiała radzić sobie sama,nikt z rodziny nie utrzymuje z nią kontaktów,do tej pory nie wiem dlaczego.Kilka razy pytałam się,ale nigdy nie uzyskałam jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Słuchaj... - szepnęła niemal niesłyszalnie siadając obok mnie,dokładnie zlustrowałam jej twarz która stała się nadzwyczaj poważna. - dostałam awans...
-No to chyba dobrze? - podniosłam brew ku górze przegryzając kawałek naleśnika nasączonego masłem orzechowym.
-Ale w Barcelonie,Antonella zobaczysz będzie fajnie,znalazłam już tam mieszkanko,znajdziesz szkołe,dopiero zaczęły się wakacje więc na pewno kogoś zapoznasz,będzie o wiele lepiej niż tutaj. - mówiła ze spuszczoną głową nie łapiąc w ogóle oddechu.
-Mamo,spokojnie,rozumiem to. - powiedziałam spokojnie podnosząc twarz rodzicielki na moją osobę,uśmiechnęłam się blado i przegryzłam kolejny kawałek ciasta.
Przerażała mnie myśl,że będę musiała się przenieść,nowa szkoła,nowi znajomi,nowy dom,nowi sąsiedzi.Jestem raczej cichą osobą,która nie umie rozwinąć jakiejkolwiek znajomości.Ale muszę być silna,silna dla mamy która ma więcej problemów niż ja.
-Wyjeżdżamy za dwa dni,proszę Cię nie bądź tylko zła. - wzięła mój talerz i wstawiła do zmywarki nie patrząc na mnie.
-Mamo,nie jestem zła...Będzie dobrze. - podniosłam lekko kąciki ust i podeszłam nerwowo do rodzicielki,bez wachania niczym małe dziecko wtuliłam się w jej ciepłe ramiona. - pójdę powiedzieć wszystko Arianie. - podniosłam delikatnie głowę patrząc na jej ciemne oczy,posłałam jej ciepły uśmiech i poszłam do swojego pokoju.
Ubrałam białą,zwiewną bluzkę a do tego czarne spodenki,spięłam włosy koczka i lekko podmalowałam rzęsy.Zbiegłam na dół o mało nie przewracając się o mojego kota,którego dostałam na siedemnaste urodziny.
Ubrałam conversy,którym a propo przydałoby się pranie,bo ich kolor nie przypominał w niczym białego.
-Mamo ja już lece! - krzyknęłam łapiąc za klamkę drzwi.
Słysząc jak rodzicielka odpowiada mi 'dobrze' wybiegłam z domu jak spraraliżowana.
Ariana była moją dobrą przyjaciółką od czasu podstawówki,zawsze mogłam na nią liczyć,chociaż jak każdemu zdarzały się jakieś kłótnie.Była jedyną moją koleżanką której opowiedziałam wszystko o Leo,oprócz jej i mojej mamy nikt nie zna tej i historii,może to i dobrze.
Podeszłam pod drzwi wejściowe i zaczęłam energicznie w nie pukać,nie czekałam długo bo już po chwili ujrzałam nie wysoką brunetkę,z ciemnymi włosami i pięknymi,dużymi oczami przed sobą.
-Mama dostała awans. - usiadłam wygodnie na krzesełku nie patrząc na siedzącą na przeciwko mnie Ariane.
-To super,chcesz coś do picia? - uśmiechnęła się szeroko i podreptała do drugiego pomieszczenia.
-Sok może być,ale będziemy musiały się przeprowadzić. - skupiłam uwagę na moich palcach które w tym momencie stały się nadwyzaczajne,nawet nie zauważyłam jak dziewczyna stawia szklankę pełną napoju i siada obok mnie. - za dwa dni wyprowadzamy się do Barcelony. - podniosłam lekko głowę,starając się unikać intensywnego spojrzenia brunetki,która próbowała wyczytać coś z moich oczu.
-Anto,to nie koniec świata!Są telefony,internet,będziesz do mnie przyjeżdżać,ja do ciebie,wszystki będzie okej! - położyła lekko swoją dłoń na moim ramieniu i zaczęła delikatnie jeździć w góre i w dół. - kto wie może spotkasz Leo - zaśmiała się cichutko mrugając do mnie.
-W to akurat nie wierze. - mruknęłam cicho pod nosem,nerowo kręcąc głową.
Usłyszałam tylko imię Leo,to od razu w mojej głowie pojawiły się wszystkie chwile spędzone z nim,wszystko wróciło...To cholernie boli,pewnie pomyślicie sobie,że jestem idiotką która nie umie sobie znaleźć jakiegokolwiek chłopaka.Nie umiem sobie znaleźć bo myślę wciąż o nim,o Tobie Leo...
----------------------------------
Proszę tylko nie zabijajcie mnie za tak zły początek i nie zrażajcie się do tego bloga...:c
Obiecuje,ze kolejne rozdziały będą o wiele lepsze!